Michał Probierz, Konstantin Vassiljev, Jacek Góralski - bez wątpienia nie byłoby sukcesu Jagiellonii w poprzednim sezonie, gdyby nie oni. Można żartobliwie powiedzieć, że każdemu z wyżej wymienionych, kibice "żółto-czerwonych" byli gotowi postawić pomnik po zakończonych rozgrywkach 2016/17. Dziś nie minęło jeszcze dwa miesiące od tych wydarzeń, a wygląda na to, iż cała trójka w Białymstoku będzie już tylko wspomnieniem...

Każdy kto zna realia piłki nożnej wie, jak cienka jest w niej linia między byciem wysoko, a spadnięciem na dno - człowiek noszony na rękach za chwilę zderza się brutalnie z ziemią. Szczególnie łaska kibica "na pstrym koniu jeździ", o czym dobitnie przekonali się podlascy bohaterowie poprzedniego sezonu. Najpierw w ogniu krytyki fanów znaleźli się Michał Probierz oraz Konstantin Vassiljev, teraz mieszane uczucia wzbudził u nich Jacek Góralski - do niedawna absolutny faworyt publiczności ze Słonecznej. W ostatnich dniach Jacek jest krytykowany przez kibiców "żółto-czerwonych" - najpierw za swoją walkę o transfer, a teraz odejście. Tu jednak pojawia się zasadnicze pytanie dlaczego? Szczerze powiem, iż nie rozumiem. Moim zdaniem nie nam rozstrzygać czy Góralski podejmuje dobrą decyzję przechodząc do Ludogorca - czas pokaże. Zarzucanie mu, że "chce zarobić" lub "nie ma ambicji" jest szczególnie śmieszne. Ci, którzy mówią o aspektach finansowych zapominają chyba, że to przecież... zawodowy piłkarz. Możliwość zarobienia niezłych pieniędzy często już przekonywała dużo bardziej znanych zawodników do "wyfrunięcia" z Polski przy pierwszej nadarzającej się okazji. Zresztą Bułgaria to przecież nie MLS czy Katar...
Co natomiast do dążeń "Piranii" - odchodzi do klubu grającego notorycznie w Lidze Mistrzów badź Europy, czym nie może pochwalić się żaden polski klub. Oczywiście, zaraz podniosą się głosy usprawiedliwienia, że nikt nie miał nic przeciw odejściu samego Jacka - "tylko do lepszej ligi", "lepszego klubu", a najlepiej "po mundialu"... Cóż, to on wybiera - może uważa, że teraz jest najlepszy czas. Słaba liga? Porównywalna poziomem do naszej... Nikt jednak nie pomyslał, że może "Góral", krok po kroku, chce tam się "otrzaskać", by po mundialu wejść na wyższy poziom i, ograny już gdzie indziej, spróbować sił w lepszej? To wie tylko on sam...

Nie dziwię się jednak, że transfer Góralskiego to lekki cios dla kibiców Jagi, ktorzy mocno zżyli się z pomocnikiem. Niestety, fani w Polsce często zapominają, że żaden klub nad Wisłą nie jest FC Barcelona. Piłkarze nie przychodza do ekstraklasowych drużyn z marzeniem, iż będą reprezentować ich barwy do końca kariery. Sam "Góral" przecież nigdy nie robił żadnych gestów, które by dawały znać, że szczególnie zżył się z Jagą. Nie całował herbu na koszulce po strzelonych golach, nie prowadził dopingu "na gnieździe" - po prostu fani szanowali go, a on szanował ich. "Łatwo buduje się pomniki, ale też szybko się je burzy" - tak mawiał jeszcze podczas pracy w Jadze trener Probierz. Trzymajmy więc poziom i uszanujmy decyzję Jacka, która po prostu niech będzie przestrogą przed "budową kolejnych pomników" innym w przyszłości. Wtedy najłatwiej uniknie się rozczarowań...