2006 rok. Trener Jagiellonii, Jurij Szatałow testuje zawodników, którzy mogą przydać mu się w walce o Ekstraklasę. Wśród zaproszonej grupy wyróżniających się piłkarzy z niższych lig jest niejaki Rafał Grzyb. Pomocnik Wiernej Małogoszcz nie robi jednak wrażenia na sztabie Jagi i po dwóch dniach wyjeżdża. Kto mógł wtedy przypuszczać że ten chłopak zostanie ikoną zespołu z Podlasia? 

Pierwszy rok jak ze snów
Rafał pewnie będzie zły jak to przeczyta. On zawsze ucieka od tego określenia:
- Legendą, ikoną... kimś takim to jest tu Tomek Frankowski. Ja nawet nie jestem z Białegostoku by do tego aspirować... - podkreśla sam zainteresowany.
Trudno jednak pisać o nim inaczej. Odkąd przyszedł do Jagiellonii, ta zaczęła pisać najlepszą kartę w historii klubu. Zresztą warto przypomnieć iż sam zawodnik musiał się naprawdę mocno poświęcić by tu trafić...
W sezonie 2009/10 "Grzybek" był piłkarzem Polonii Bytom, jednak w styczniu (na pół roku przed końcem kontraktu) podpisał wstępną umowę z Jagą. To nie spodobało się to działaczom śląskiego klubu, którzy zawiesili piłkarza i zakazali wstępu do klubu. Ten jednak się nie poddał - trenował indywidualnie, biegał po lesie... W ostatnim dniu okna transferowego kluby się dogadały i Rafał przeprowadził się do Białegostoku.
Pomocnik świetnie wpasował się do układanki Michała Probierza i już po pół roku świętował historyczny sukces - zespół z Podlasia zdobył Puchar Polski! Zresztą sam piłkarz miał spory udział w tym sukcesie - w finale z Pogonią rozegrał całe spotkanie, a we wcześniejszym półfinałowym meczu w Gdańsku zdobył ważną bramkę na początku meczu. Trofeum było przepustką Białostoczan do pierwszego startu Jagi w Europie - przeszkodą nie do pokonania dla żółto-czerwonych okazał się co prawda Aris Saloniki (a może jednak sędzia Alexandru Deaconu?), mimo to w pierwszym meczu u siebie (1:2) Grzyb na stałe wpisał się do kronik Dumy Podlasia. To on zdobył pierwszą bramkę dla Jagi w historii europejskich rozgrywek! Jeśli do tego wszystkiego dodamy jeszcze wygraną w Superpucharze Polski (po zwycięstwie 1:0 z Lechem Poznań w Płocku) i pierwszą pozycję drużyny po rundzie jesiennej sezonu 2010/11 to trudno nie odnieść wrażenia że lepszego pierwszego roku w klubie Rafał nie mógł sobie wymarzyć...

Niezastąpiony w gorszych chwilach
Niestety w kolejnych latach nie było tak pięknie, chociaż wspomniany wcześniej sezon 2010/11 zespół Jagi dokończył na 4.miejscu w Ekstraklasie,. Dzięki temu Rafał zagrał znów w Lidze Europy, jednak te występy z pewnością wolałby wyrzucić z pamięci (Jagiellonia odpadła z kazachskim Irtyszem Pawłodar - przyp.red.). Drużyna swoich kibiców częściej zawodziła niż cieszyła, jednak mimo nie najlepszych wyników zespołu w kolejnych rundach i zmian trenerów pozycja Rafała w zespole była jednak zupełnie niezagrożona. Ba, każdy z nowo przychodzących szkoleniowców (Michniewicz, Hajto, Stokowiec) nie wyobrażał sobie zespołu bez pomocnika z Jędrzejowa.
Nic dziwnego, w końcu trudno znaleźć tak wszechstronnych piłkarzy w naszej lidze. Oczywiście, Grzyb najlepiej czuł się jako defensywny pomocnik, ale równie dobrze występował też jako rozgrywający a nawet na boku. Kiedy w sezonie 2012/13 Tomasz Hajto miał braki na prawej stronie defensywy posłał tam Rafała, a ten go nie zawiódł. Zresztą do dzisiaj oglądamy go czasem na tej pozycji...
Z tych wszystkich powodów jest tak ceniony przez kibiców, którzy nie ukrywali swojego zadowolenia, kiedy "Grzybek" w marcu przedłużył kontrakt. Po cichu wszyscy w Białymstoku liczą, że to w tej drużynie Rafał zakończy karierę i kiedyś zostanie trenerem.

Czy wygra wszystko z Jagiellonią?
Po powrocie Michała Probierza do Białegostoku zespół Jagiellonii znów zaczął grać tak dobrze jak na początku podlaskiej przygody Grzyba, a Rafał był jedną z najważniejszych postaci drużyny, która sensacyjnie zdobyła brązowy medal w rozgrywkach 2014/15. Może byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie pechowy strzał w słupek kapitana w pamiętnym meczu rundy finałowej z Legią... Nikt jednak nie rozpamiętuje mu tej sytuacji, wiedząc jak duży wkład miał Grzyb w końcowy sukces. Wiele osób co prawda nie doceniało wtedy jego "mrówczej roboty" i tego jak świetnie łączył środek pomocy tamtej Jagi, czyli Tarasa Romańczuka i Maćka Gajosa, ale z perspektywy czasu widać jak ważna była postać Rafała.
Dzięki trzeciej pozycji na koniec, Jagiellonia, po trzech latach przerwy, znów mogła zagrać w Europie. Tam, w meczu z litewską Kruoją, Rafał znów wpisał się do annałów klubu, będąc tym razem pierwszym, który... otrzymał czerwoną kartkę. Przez to ominęła go kanonada w rewanżu (8:0 - przy.red.). Po odpadnięciu z pucharów z cypryjską Omonią Nikozja (nota-bene po golu obecnego piłkarza Jagi, Cilliana Sheridana) i słabym poprzednim sezonie w wykonaniu Jagi, która niemal do końca walczyła o utrzymanie, wymianie uległa duża część zespołu żółto-czerwonych. Nikt jednak ani myślał tknąć kapitana! W obecnych rozgrywkach widzimy, że z korzyścią dla wszystkich... 

Minął już siódmy rok pobytu Grzyba w Białymstoku, a on z Jagiellonią wygrał już prawie wszystko - do pełni sukcesów brakuje tylko mistrzostwa:
- Jeśli się uda będzie fajnie, ale na razie spokojnie... - ucina szybko temat kapitan żółto-czerwonych.
Niemniej sam na pewno wie, iż taka szansa może się już nie trafić...
Chociaż od 2010 r. wiele w zespole uległo zmianie to Rafał nadal jest w nim niezastąpiony. To nic, że obecnie nie jest on graczem, od którego trener zaczyna ustalanie pierwszej jedenastki - teraz po prostu Grzyb ma inne zadania niż w poprzednich latach. Kiedy ktoś wypada z kadry to właśnie on jest tym, który ma wypełnić lukę. Jutro w Gdańsku wobec zawieszenia Jacka Góralskiego, znowu będzie musiał to zrobić i na pewno nie zawiedzie...



Alex Ferguson, Josep Guardiola, Jose Mourinho - te nazwiska zna chyba każdy fan piłki nożnej na świecie. Nic dziwnego, w końcu to absolutny trenerski top w ostatnich latach. Co jednak ciekawe, do wszystkich wymienionych lubi się porównywać Michała Probierza. A dzisiaj kiedy zbudował on w Białymstoku zespół, który niespodziewanie włączył się do walki o mistrzostwo, tych porównań jest jeszcze więcej. Jedni widzą w nim trenera Manchesteru United, inni coacha rywali zza miedzy angielskiego giganta. Oczywiście te zestawienia mają dwie strony - czasem używa się ich w uznaniu zasług i warsztatu nadal młodego aczkolwiek już bardzo doświadczonego trenera Dumy Podlasia, czasem zaś drwiąco czy prześmiewczo. Jak byśmy sami tego nie odbierali, trudno nie zauważyć wielu podobieństw między "menago" Jagi a trenerskimi sławami...

Michniewicz straci przydomek?

Po pierwsze trzeba szkoleniowcowi Jagiellonii oddać jedno: nikt w Polsce nie potrafi rozgrywać spotkań przed pierwszym gwizdkiem tak jak Probierz. Nie jest to przypadek, gdyż trener Dumy Podlasia wie dobrze jak ważny jest aspekt psychologiczny w przygotowaniu do meczu. Czy stąd więc wzięło się porównywanie coacha Jagi do zagranicznych autorytetów? Coś w tym na pewno jest, wszak jak popatrzymy na każdego z osobna to, mimo wielkich różnic między nimi, łączy ich właśnie umiejętność zdejmowania presji z zawodników przed ważnymi spotkaniami. Każdy jednak ma inny styl interakcji z mediami - od kultury sir Alexa, przez pośredniego, starającego się zachować spokój "Pepa" po mowiącego wszystko co ma na języku, często chamskiego Mourinho. Trudno nie odnieść wrażenia iż Probierzowi najbliżej właśnie do "the special one". Co prawda "polski Mourinho" to przecież Czesław Michniewicz, jednak po bliższym przyjrzeniu się więcej cech Jose widzimy u obecnego trenera Jagiellonii. Słynne już gratulacje mistrza dla Lecha czy Lechii (wtedy pierwszych w tabeli) w sezonie zasadniczym czy zrzucanie winy na arbitrów to przecież najczęstsze zagrywki Portugalczyka. Wywiady czy konferencje Probierza też bardzo przypominają działania "Mou" - nigdy nie wiadomo na co mogą liczyć dziennikarze... Probierz jest nieobliczalny - na wzór Jose potrafi zaskoczyć zarówno niespodziewanym miłym słowem (Nenad Bjelica), jak i mocnym dogryzieniem (Henning Berg czy ostatnio Marcin Węglewski). Jak ktoś mu zalezie za skórę to z pewnością wcześniej lub później Michał się odegra (każdy pamięta na pewno słynną "niemiecką" konferencję), ale już spotkany prywatnie jest bardzo miłym facetem - zawsze znajdzie chwilę by porozmawiać, nigdy nie odmówi zdjęcia czy autografu kibicowi. Wypisz, wymaluj Mourinho...

Pep nie tylko z wyglądu

Nie tylko jednak wydarzenia okołomeczowe sprawiają, iż Probierz jest porównywany do trenerskich sław. Kilka lat temu ze względu na charakterystyczną łysinę i wizualne podobieństwo nazywano Probierza "Pepem". Swego czasu trener Jagi starał się jak mógł stawiać w swoich klubach na wychowanków niczym Guardiola niegdyś w Barcelonie. Poza tym, obserwując zachowanie Probierza w trakcie meczów zauważamy sporo wspólnego z Katalończykiem. Ciężko znaleźć drugiego szkoleniowca w Ekstraklasie, który tyle chodzi wokół ławki, dyskutuje z sędziami, instruuje i przestawia zawodników - jednym słowem tak żyje w trakcie meczów. Dlatego najbliżej mu tu z pewnością do byłego pomocnika reprezentacji Hiszpanii, który bywa bardzo impulsywny i żywiołowy podczas ważnych spotkań. Mourinho jak wiemy bardzo ciężko wyprowadzić z równowagi - on szuka "spokojnych uszczypliwości", zaś Ferguson emocje tłumił głównie w sobie i w szatni drużyny.

Podlaski Ferguson

Szkot był jednak przy tym także niezwykle dobrym motywatorem i w tym trener Jagi ponoć jest bardzo podobny do legendy Manchesteru United. Oczywiście nigdy podczas meczu nie byłem w szatni żółto-czerwonych, więc bazuje tu tylko na opinii zawodników Jagi, niemniej jak widzimy waleczność i nieustępliwość białostockich graczy to trudno z tym się nie zgodzić. Podobnie też jak sir Alex, Probierz byłby gotów za swoimi zawodnikami skoczyć w ogień (mieliśmy zresztą okazję przekonać się o tym w poprzednim sezonie) za co jest tak bardzo przez nich szanowany. Zresztą (odbiegając trochę od tematu) kibice w Białymstoku mają nadzieję, że Probierz zostanie podlaskim Fergusonem. Szansę widzą w tym dużą, wszak po co tyle zaangażowania w walce o rozwój klubu, o bazę treningowa, inwestycje w młodzież itd.? Z drugiej strony, znając pana Michała nie wierzę iż praca w Wiśle czy Lechii nie siedzi mu na ambicji i podejrzewam że kiedyś zechce tam wrócić by coś komuś udowodnić. To jednak tylko moje przemyślenia...

Dziś możemy powiedzieć jedno - chociaż przez te podobieństwa do zagranicznych sław Michał Probierz nie ucieknie od porównań, to jednak trzeba do nich podchodzić z odpowiednim wyważeniem. To inna galaktyka. Szkoleniowca obecnego lidera Ekstraklasy można lubić lub nienawidzić (raczej nikt nie przejdzie obok niego obojętnie), ale każdy powinien docenić jego dokonania w naszym kraju. Tutaj trenera Jagi nie trzeba z nikim zestawiać, bo coach Dumy Podlasia już jest w absolutnym topie i dalej pisze własną, nieprzeciętną historię...